Dygresja.
Bywają takie dni, że nie da się nic zjeść ani wypić. Nocą nie jest się w stanie zasnąć, pozostaje tylko bezmyślnie patrzeć w sufit. To co pozostało to niespokojna dusza która jeszcze tkwi na Ziemi. Szukająca odrodzenia w codzienności. Uciekająca przed czasem, który został gwałtownie odebrany. Człowiek pragnie czegoś do momentu, w którym to zdobędzie. A potem robi wszystko, żeby to zmienić. Śmierć zawsze przypominała żyjącym, żeby żyli - żyli teraźniejszością. Nie skupiając się na rzeczach materialnych, ale na relacjach z bliskimi oraz pogodzenie się z własnym ja.
Początek. Ciężko jest wydobyć z siebie tą odwagę by napisać coś od siebie. Pozwolić by myśli które zatruwają naszą codzienność mógł odczytać ktoś postronny. Jednak nasza anonimowość w "sieci" jest tutaj kluczem i tylko dzięki niemu skłoniłam się do przelania tego co na co dzień słyszę od mojego wewnętrznego demona.
Tak, demona.. każdy z nas ma w sobie coś co podpowiada nam w wszelakich sytuacjach co powinniśmy zrobić lub też nie. Jedni mówią na to sumienie, intuicja czy też "głos rozsądku" a co jeżeli to po prostu my sami? Chciała bym Wam po części opisać mojego demona, być może ktoś dostrzeże coś więcej niż tylko złego ducha uwięzionego w niedoskonałym ziemskim ciele. Sama mam nie lada problem z identyfikacją tego niespokojnego głosu..
Cofnijmy się w czasie.. hmm niestety tylko za pomocą moich praktycznie wyblakłych wspomnień.
Jest rok 2009. Rok prześladujący mnie w koszmarnych snach, w ulubionych piosenkach, tak naprawdę w codzienności. Dlaczego akurat ten rok ? Cóż.. podobno trzeba coś stracić, by móc coś zyskać. Moja strata w tamtym roku piekielnie mocno odbiła się na mnie, wprowadzając w stan bezczynnej egzystencji. Długotrwałego marazmu. Nasuwa się pytanie co zyskałam ?
Absolutną przemianę osobowości, można by powiedzieć iż stałam się nową osoba.
Właśnie wtedy odkryłam że mój wewnętrzny głos przeistoczył się w demona z jakim zmagam się aż po dziś. Demon zabrał mi poczucie własnej wartości, zatruwając myśli, wytykając każdą moją niedoskonałość. Z kobiety pewnej siebie, otwartej.. stworzył ze mnie outsaiderke. Wycofaną w ciemny kąt, napełnioną niepewnością i ciągłym strachem w oczach. Nie potrafiłam odnaleźć się w tej nowej roli jaką przygotował mi mój wewnętrzny głos.
Rozpędzona w ucieczce by jak najdalej uciec od głosu, nagle łaskawy los postawił na mojej drodze kogoś by mnie powstrzymał. Nieznajomego o spojrzeniu przenikającym aż do kości, powodującym że czułam jak po ciele rozchodzi się nerwowy impuls. Nieznajomy szybko stał się przyjacielem, ku rozpaczy mojego wewnętrznego demona. Głos szeptał mi, przypominał o moich słabościach, od czasu do czasu wprowadzając mnie w stan wyciszenia. Lata mijały Nieznajomy Przyjaciel stał się kimś więcej, a demoniczny głos odzywał się sporadycznie..
Powróćmy do początku bieżącego roku 2015. Przyjaciel został Nieznajomym a wewnętrzny demon obudził się z letargu, niszcząc i rozdeptując bez poszanowania aż do ostatniej szczęśliwej cząstki wspomnienia.
Kim jestem dzisiaj ?